EDC, Pan Marek i bandziory z hoplofobią.

[PL]
Witam!
Chyba czas wprowadzić jakiś kontent inny niż przywitanie się, nie uważacie? Może zacznę od recenzji połączonej z małą pogadanką na temat jednego z moich hobby - „EDC”. EDC niezależnie czy czytane po polsku czy po angielsku, jest skrótem od „every day carry” , czyli ślicznie przetłumaczonego na polski „ekwipunek dźwigany codziennie”, może cześć zna kanał o właśnie tej nazwie, który znacząco przyczynił się do promowania edc w Polsce, wraz z założoną przez nich grupę na fb (tak teraz pomyślałem „kuuurde fajnie jakby Pan Marek z edc to przeczytał”, cóż może kiedyś) Wracając, skrótowo edc to wszystko co nosicie, nosimy przy sobie, telefon, zegarek, chusteczki, czy klucze, no ogólnie wszystko. Tylko temat zaczyna być bardziej ciekawy gdy dochodzimy do pewnej grupy przedmiotów w edc a mianowicie noży. CZemu noże? Przedmiot ten, a dokładniej mówiąc, narzędzie jest praktycznie od zawsze z człowiekiem, od czasu kiedy wziął do ręki znaleziony kamień. Tak, tak wiem, czasy są inne, nie ma potrzeby aby nosić kawał żelastwa przy sobie. Z jednym się zgodzę , czasy się zmieniły i wiem jak głupio to zabrzmi ale nie ma potrzeby noszenia noża… dopóki nie będzie potrzebny. Sprawa jest tak trochę jak z bronią palną noszoną przez cywili, no niby nie potrzebna, nawet gorzej niż nóż! Bo ciężka, a i kanapki się nie zrobi, ale jak niezmiernie cenna się staje kiedy odprowadzacie z kina dziewczynę lub macie wieczorny spacer ze swoją ukochaną (lub ukochanym) a zamiast miłej atmosfery i ślicznych wieczornych widoków zastajecie dwóch nietrzeźwych facetów 200cm wzrostu i ponad połowa tego wagi. Co zrobimy? Uciekniemy? Taaak, jeśli to możliwe to tak, co jeśli jednak uciec nie możemy? Walczyć trzeba zrobić to co należy, nie pozwolić aby nasi bliscy ucierpieli, ale jak tak na pięści? Jesli to ostateczność to tak. Noż? Nie, nie i jeszcze raz nie, dopóki nie jest zagrożenie życia nie używać! Znacznie szybciej goi się złamane żebro, czy podbite oki, niż kończy się wyrok za nieumyślne zabójstwo. To co broń palna? Taki to tak i kropka. Wiem, jest problematyczna w noszeniu ale w tej sytuacji byłaby najlepsza. Ale przecież broń ma zabijać! Czemu ją polecam skoro mówiłem żeby nie używać noża bo można zabić?!? Aspekt psychologiczny, nie mówię tutaj aby nosić ze sobą olbrzymią .44, ale kompaktowy Glock 27 lub podobne to więcej niż wystarczająco. Powinno wystarczyć wyciągnięcie broni, szczękniecie zamka, a jeśli nie… Posłanie jednej kuli w niebo. Na sam widok broni, nawet pijany „bandzior” będzie wiedział, ze coś jest mocno nie tak, bardzo mocno nie tak. Wiecie co jeszcze jest nie tak? Moje odchodzenie od tematu „krótki wstęp” taaa jasne… kogo chciałem oszukać? Heh, raczej podzielimy to dwie części, a w tej drugiej, obiecuję. Zajmę się recenzją. Zostało mi jedynie życzyć miłego czytania pozostałych postów oraz miłego dnia/ dobrej nocy (wybierz poprawne ;) ) Do zobaczenia! (bo tak w sumie…. Jak to się piszę przy tekstach? bo „do przeczytania” brzmi baaaardzo dziwnie, „do usłyszenia” nie ma sensu… tooo może do następnego razu (?) O, „do następnego” tak będzie od następnego wpisu. [chyba że ktoś ma lepszą propozycje to pisać śmiało]) /Ardel

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spyderco Resilience - Recenzja

Black Mirror